Parafrazując znane porzekadło: „Szewc też czasem potrzebuje butów”. Hmmm, może raczej zwierzaki szewca… Aby nie brnąć bardziej w skomplikowane metafory, spieszę wyjaśnić. Jak wiecie lub się domyślacie zwierzaków (kotów konkretnie) mam pod dostatkiem. Nie wszystkie są okazami zdrowia, ale do niedawna żaden z nich nie potrzebował pomocy fizjoterapeuty.
Aż tu obudziwszy się w pewną dżdżystą październikową sobotę stwierdziłam, że coś jest nie tak. Czarna Hesia co prawda równie szaleńczo jak zwykle przemieszczała się po całym domu, ale zamiast wskakiwać na meble gramoliła się niezdarnie. Gdy już strzepałam z siebie resztki snu, zorientowałam się, że kotka nie jest w stanie wyprostować tylnych łapek i porusza się na przygiętych niczym mały puchaty droid. Mówiąc bardziej profesjonalnie: stwierdziłam obustronny niedowład kończyn miednicznych.
Omacałam kotkę dokładnie, włączyłam myślenie (co nie jest takie proste, gdy to akurat TWÓJ kot jest chory!) i wydedukowałam co następuje: bolesność w okolicy lędźwiowej kręgosłupa i niedowład kończyn miednicznych wskazywały na to, że Hesia spadła z czegoś w nocy i niefortunnie się potłukła. Obrzęk w okolicy 4-6 kręgu lędźwiowego spowodował ucisk na korzenie nerwów udowych, które unerwiają mięśnie prostowniki stawu kolanowego. Kotka nie była w stanie wyprostować kończyn ponieważ mięśnie prostowniki zostały chwilowo „odłączone od zasilania”!
Wizyta w lecznicy potwierdziła moje przypuszczenia. O ile obrzęk po urazie jest absolutnie naturalnym elementem procesu gojenia, o tyle obrzęk w okolicy rdzenia kręgowego i korzeni nerwów rdzeniowych jest niebezpieczny dla funkcjonowania układu nerwowego i grozi poważnymi konsekwencjami. W tej sytuacji lekarz zdecydował o zastosowaniu przeciwzapalnego leku sterydowego (który znosi obrzęk) i nakazał ograniczenie ruchu.
Ograniczenie ruchu było w tej sytuacji niezbędne, ponieważ skoki i biegi mogłyby zwiększyć ucisk na nerwy i pogorszyć sytuację. Jak jednak ograniczyć ruch wszędobylskiemu kotu? W grę wchodziło tylko więzienie o zaostrzonym rygorze, czyli stara klatka po śwince morskiej.
Zainstalowałam w niej kota, po to aby już po pięciu minutach ujrzeć taki oto widok:
Ucieczki w brawurowym stylu nie powstydziłby się Harry Houdini. Tymczasem pacjentka-uciekinierka drzemała w najlepsze, na wszelki wypadek starając się nie rzucać w oczy.
Z bólem serca zabezpieczyłam swój pseudo-kennel „trytrytkami” i w takim reżimie klatkowym przetrwałyśmy bardzo długi tydzień. Hesia rozwalała wszystko, wylewała wodę, robiła bagienko z zawartości kuwety, wykorzystywała każdą okazję do ucieczki, a przede wszystkim rozpaczliwie płakała i patrzyła smutnymi oczami. Patrząc na to wszystko miałam chwilami ochotę sama na siebie donieść do TOZ-u. Mimo to wiedziałam, że nie mamy wyjścia.
Po tygodniu po kontuzji nie było śladu.
„Klatkoterapia” Hesi, chociaż dłużyła się niemiłosiernie, trwała tylko tydzień. Bywają jednak sytuacje, kiedy drastyczne ograniczenie ruchu musi trwać wiele tygodni.
Ruchowy reżim
Kiedy?
Ograniczenie ruchu jest podstawą fizjoterapii w chorobach neurologicznych (np. przy zachowawczym leczeniu choroby krążka międzykręgowego typu Hansen I, czy niestabilności szczytowo-obrotowej), po kontuzjach (np. przy skręceniach i zwichnięciach stawów), po niektórych zabiegach chirurgicznych (np. stabilizacji stawu kolanowego po zerwaniu więzadła krzyżowego doczaszkowego).
Dlaczego i jak?
Immobilizacja bywa konieczna aby nie dopuścić do ponownych kontuzji i pozwolić na prawidłowe gojenie. Jeśli jednak trwa długo prowadzi do niekorzystnych zmian w organizmie, takich jak atrofia mięśni, ograniczeniu ruchu w stawach, czy zmiany w strukturze chrząstki stawowej, a nawet w strukturze kości. Jeśli rygorystyczne ograniczenie ruchu trwa kilka tygodni należy umiejętnie połączyć je z innymi formami fizjoterapii, tak aby zapobiec tym niekorzystnym zmianom.
Ograniczenie ruchu czasem oznacza umieszczenie zwierzaka w klatce, czasem zastosowanie ortezy lub gorsetu, a czasem po prostu spacery na smyczy i rezygnację z pewnego typu zabaw. Brzmi to niezbyt skomplikowanie, ale często wiąże się z dodatkowymi kosztami i reorganizacją życia całej rodziny. Opiekunowie czworonożnych pacjentów często nie biorą pod uwagę pułapek czyhających w domu, takich jak śliskie podłogi, czy strome schody. Czasem zapominają, że ograniczenie ruchu do krótkich spacerów na smyczy oznacza także absolutny zakaz swobodnego biegania po ogrodzie.
Po co to wszystko?
Zmiany w organizacji życia z czworonożym rekonwalescentem nie są tak trudne do wprowadzenia jak się wydaje. Najtrudniejsze jest wytrwanie w narzuconym rygorze, gdy widzimy że cierpi psychika zwierzęcia i nasza z nim relacja. Szczególnie trudny moment przychodzi wtedy, gdy zwierzak czuje się już lepiej i chciałby wrócić do normalnej aktywności. Wtedy opiekunowi często odpuszcza … i wtedy najczęściej dochodzi do powtórnych urazów.
Pamiętajmy, że ponowne kontuzje leczą się gorzej niż pierwsze, a reoperacje są dużo trudniejsze niż pierwszy zabieg. Dlatego gdy lekarz zaleci naszemu zwierzęciu ograniczenie ruchu, zastosujmy się rygorystycznie. Lepiej przez jakiś czas pobyć „złym żandarmem” niż niechcący skazać zwierzę na dalszy ból, a być może na trwałą niepełnosprawność.